Ariana dla WS | Blogger | X X

01/09/2024

#112. Ciężki wrzesień, życie na wstrzymaniu

 Aloha! 

W środę wieczorem wróciłam z trzydniowego wyjazdu do Katowic, lubię jeździć do tej siedziby firmy, bo mimo, że nadal jestem tam w pracy, to jest taki przyjemny nastrój i czuję się tam całkiem akceptowana. Usłyszałam też miłe zdanie od dyrektora, że jedno to fajnie, że jestem taka zaangażowana, ale drugie to że mi się chce tak jeździć i się na to zgadzam (od stycznia byłam u nich 4 razy, a dla mnie to prawie cała Polska do przejechania). Bo "nie wszyscy tacy są" (to był przytyk do moich współpracowników z zespołu).  Doedukowałam się też z jednego scenariusza w moim projekcie (nowy problem się pojawił), ale tu na szczęście mądre głowy z IT mi od razu potwierdziły, że tak, to normalne, tak się będzie działo, więc po prostu tak nie róbcie xD. 

Ogólnie podsumowując sierpień, bo właśnie dobiegł końca - wykorzystałam ten miesiąc i z samych spacerów wyszło mi 126 km co jest moim osobistym rekordem. Całkowicie zrobiłam 229 km co dało średnią nieco ponad 10k kroków dziennie. Co też jest moim osobistym rekordem. Odwiedziłam fajne miejsca, skorzystałam ze słońca. Ale krył się za tym też inny powód. Wrzesień. 

We wtorek po południu jadę do Warszawy. Wracam w piątek późnym wieczorem. Już w niedzielę po południu jadę do Katowic, z których wrócę w czwartek - też późnym wieczorem. W piątek zabieram samochód z firmy i w poniedziałek nad ranem ruszam do Poznania, gdzie będę miała bardzo intensywne 3 dni. I tak miną mi 3 tygodnie września, w pociągach, hotelach, w rozjazdach. Październik maluje się w jeszcze bardziej kolorowych barwach, bo tam będę jeździła z miasta do miasta, bez powrotów do domu na dłużej niż weekend. 

Nie przeszkadza mi to, zresztą wiedziałam, że tak to będzie wyglądało. Minusem jest pilnowanie jedzenia i aktywność. Ale tu się chyba nie muszę rozwodzić za bardzo, bo to samo przez siebie się rozumie - nie ma wagi, nie ma liczenia kcal, nie ma regularnej aktywności, bo czasem kończysz o 14:00 a czasem o 18:00. Czasem wstajesz o 5:00, a czasem musisz wstać o 2:30. 

I tego pilnowania jedzenia mi szkoda, bo mi się spodobało robienie obiadów do pracy na kolejny dzień i ważenie jedzenia, spisywanie kalorii. Chodzenie na spacery z wodą i batonem proteinowym. Dlatego właśnie teraz życie będzie na wstrzymaniu. Oczywiście, ktoś powie, że przecież to nie jest tak, że się w ogóle nie da blablabla. Jasne, że się da. Ale szczerze - mi się po prostu czasem nie chce, na wyjazdach działam na adrenalinie, jak wracam do domu, to najzwyczajniej w świecie jestem zmęczona. 

To tyle ode mnie, trzymajcie kciuki, żebym nie oszalała, bo grafik jest napięty :D

Strzała! 

1 komentarz:

  1. Bardzo miło się czyta ostatnio Twoje wpisy, czuć że odżyłaś :)

    OdpowiedzUsuń