Aloha!
Miałam chwilowy przestój w pisaniu związany ogólnie z tym, że jakoś marzec nie był moim miesiącem. Może wynika to z przesilenia, może przeczołgało mnie oczekiwanie na miesiączkę i hormony dały się we znaki - trudno orzec. Szczęśliwie marzec już za nami, kwiecień jak na razie zaczął się dobrze. Dzisiaj rano z koleżanką siłownia, kawa i drugie śniadanie w Coscie, zakupy w Lidlu, druga kawa już w domu. Podobają mi się takie weekendy. Nie śpieszę się, robię coś dla siebie.
Przestałam chudnąć w takim tempie jak w ostatnich trzech miesiącach, ale było to do przewidzenia, organizm się przyzwyczaił, zresztą też nie robiłam nic wyjątkowego. Bardzo natomiast cieszy mnie, że mimo niewielkiego spadku wagi spadek w obwodach jest i dla mnie odczuwalny, i widoczny w liczbach. W marcu -20 cm, a co najważniejsze - w końcu też z talii i pasa. Czuję te ubytki, widzę je po ubraniach i jestem przeszczęśliwa. Do tego naprawdę wkręciłam się w te ćwiczenia.
Zrobiłam dzisiaj zakupy "na zdrowo" i wrócę do tej diety, którą robiłam w trakcie pandemii. Mam zupełnie inne nastawienie niż wtedy, wiem czego mam unikać, poznałam swój organizm, więc nie obawiam się, że znów rzucę się na jedzenie. Zobaczę pod koniec kwietnia, czy dało to jakieś efekty, bo w zasadzie i tak jadłam dosyć dobrze do tej pory, ale nie liczyłam kalorii i wpadały wysoko przetworzone posiłki.
W pracy potężna chała, jestem wyczerpana, ale niestety nie ma odzewu na żadne z wysłanych przeze mnie ogłoszeń. Moje wymagania finansowe są dosyć wysokie, jestem tego świadoma. Manager już nawet nie kryje się z tym, że nie chce mnie w zespole i stara się mnie zmusić do odejścia, bo sam nie ma podstaw do wypowiedzenia mi umowy. Ale z drugiej strony już pracuję w nastawieniu robienia absolutnego minimum przez 8 godzin i nie zabijania się dla tej firmy. I całkiem dobrze mi się tak żyje.
A jak u Was? Mam nadzieję, że wszystko w porządku <3
Strzała!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz