Ariana dla WS | Blogger | X X

16/01/2023

#85. Cele in progress

Aloha!

(dziś trochę z patosem, ale bardzo chciałam to napisać i jestem szczęśliwa, że mogę).

Miały być cele na 2023, celów na razie nie ma, pracuję nad tym, myślę, czy w ogóle warto w tym roku. Chcę żyć trochę wolniej, bardziej tu i teraz, mniej zamartwiać się co będzie jutro. 

Czuję się dziwnie dobrze. Przestałam funkcjonować w trybie przetrwania, skupiam się na sobie i staram się o siebie dbać. Udało mi się wrócić do jako takiego odżywiania. Przestało mnie mdlić, mam apetyt, robię sobie kanapki do pracy, przed pracą jem śniadanie. Czasem nawet udaje mi się zrobić obiad. Ograniczam słodycze i kawę, staram się pić więcej herbat, muszę popracować nad piciem wody. Został mi już tylko brzydki nawyk palenia i brak aktywności fizycznej. Ale nie wszystko na raz. 

Zaczyna mi się podobać ten rok, co prawda dopiero 2 pełne tygodnie za nami, ale weszłam w niego tak, jak wejść chciałam. Na spokojnie. Jestem w podobnym nastroju jak pod koniec 2020 roku, kiedy czułam, że wszystko układa się w konkretną całość. Wysypiam się, nie jestem przytłoczona. 

Nadal udaje mi się utrzymać tryb wstawania o 5 rano w tygodniu, to już 3 miesiące. W weekendy zdarza mi się przysnąć do 9, ale z drugiej strony wiem, że mój organizm się regeneruje w tym czasie. Nie jestem już swoim największym katem. Dalej zdarza mi się zestresować niepotrzebnie w pracy, ale teraz mój mindset to bardziej "zrobić swoje najlepiej jak potrafię i iść do domu". 

Dzisiaj odbyła się wreszcie moja rozmowa ewaluacyjna. W skali 1-4 mój szef chciał mnie ocenić na 3, ale zaczęłam negocjować. W związku z tym, że on nie miał argumentów dlaczego NIE 4, a ja miałam argumenty, dlaczego TAK, to udało się tę najwyższą notę dostać. Pewnie będzie mi trudno ją utrzymać do kolejnej rozmowy w przyszłym roku, ale może mnie już nie być w tej firmie, może rok przyniesie jakieś ciekawe zadania, podczas których będę się mogła wykazać, a może po prostu pogodzę się z tym, że nie utrzymałam tego poziomu. Teraz to już nie szkodzi. 

I zmieniła się jedna rzecz. Bardzo duża. Zaakceptowałam swoje ciało. Takie, jakie jest. Nie jest doskonałe, ale nie złamało się, mimo tego, co sobie robiłam przez ostatnich dwanaście miesięcy. Mimo tego, jak bardzo zaniedbałam wszystkie jego potrzeby. Mimo doprowadzania się daleko poza granice wytrzymałości. A jednak pozwoliło mi osiągnąć tak wiele, nie zawiodło ani razu. 

Przez chwilę chciałam napisać, że "teraz sporo pracy będzie mnie kosztowało doprowadzenie go [mojego ciała] do dobrej formy", ale nie. Nie dużo pracy. To nie będzie praca. To będzie przyjemność. Na nowo polubić jedzenie i jego przygotowywanie. Na nowo pokochać zapach świeżego powietrza. 

Jestem szczęśliwa z tego, co mam i z tego, gdzie jestem. 

1 komentarz:

  1. Myślę, że przechodzisz teraz bardzo dobry okres, mam nadzieję, że będzie trwał jak najdłużej. Zwłaszcza podobała mi się część o akceptacji swojego ciała, czasami wystarczy tylko tyle (a może aż tyle) a człowiek zaczyna chudnąć mimowolnie.

    OdpowiedzUsuń