Ariana dla WS | Blogger | X X

21/08/2022

#76. 200 godzin

Aloha!

Dawno nie pisałam, bo właściwie od momentu, w którym zakończyłam studenckie zmagania, rozpoczął się roboczy maraton. Lipiec przeszedł jeszcze jako tako, ale sierpień to istna gonitwa. W 14 dni roboczych (3 tygodnie) zrobiłam 45 nadgodzin. W miniony piątek to poczułam. Już od połowy dnia nie miałam siły chodzić, serce waliło jak oszalałe, szkliły mi się oczy z tego zmęczenia. Ale uśredniając - pracowałam codziennie po 10-11 godzin. I mówcie, co chcecie, ale praca umysłowa w takich ilościach jest bardziej wykańczająca niż fizyczna. Przynajmniej dla mnie. Pracowałam i fizycznie i umysłowo, i prawda jest taka, że po fizycznej człowiek się zmęczy, położy się spać, wstanie rano i jest względnie okej. A jak się pracuje głową, to ta głowa ciągle w tej pracy jest. 

Jak to wyglądało u mnie? Wstawałam przed 6, jechałam 20 km do nowej siedziby i od 7 do 20 ogarnianie wszystkich procesów. Błąd systemu - do mnie. Dostawa towaru - do mnie. Pomysły na poprawę jakiś rzeczy - do mnie. Kontakt z firmami współpracującymi - do mnie. 

Mam nadzieję, że od przyszłego tygodnia trochę się to wszystko uspokoi. Oczywiście, cieszę się na pieniądze z nadgodzin i premię za zamknięcie projektu. Cieszę się, że mogłam się skupić i poświęcić czemuś, żeby nie myśleć o tym, że wracam do pustego mieszkania, w którym nikt na mnie nie czeka. Ale jakim kosztem. Powroty o 21, gównokolacja czyli odgrzewanie szajsu z żabki, myć się i do łóżka. I leżenie 2 godziny, bo w głowie huczy analiza minionego dnia i tworzenie planu na kolejny. 

No właśnie. Stres, niedojadanie, wszystko wychodzi w tym jak się czuję i jak wyglądam. Potrafiłam nie jeść przez 3/4 dnia, wrócić i zjeść jakieś gówno. Praktycznie w ogóle nie gotowałam, nie robiłam kanapek, kupowałam gotowce, bo nie miałam siły nawet, żeby iść do sklepu. Właściwie czasu też nie, bo jak wracałam przed 22, to nawet nie było sensu iść do otwartych marketów - półki świeciły pustkami. 

Żalę się, wiem, że jest wielu ludzi, którzy chcieliby mieć pracę, która jest tak płatna, jak moja. Ale jestem tak wykończona, fizycznie niedosypianiem, niedojadaniem i psychicznie stresem, że na ten moment egoistycznie uważam, że mam naprawdę ciężko. 

Z pozytywnych rzeczy.

W ciągu minionego miesiąca 3 razy spotkałam się ze znajomymi, to chyba więcej niż w ciągu pierwszych sześciu miesięcy tego roku. W przyszłą sobotę odwiedza mnie przyjaciółka, która była u mnie dwa lata temu, w związku z czym biorę wolny poniedziałek. Należy mi się. Mam do niego prawo. Poza tym mam tyle tych nadgodzin, że firma mi powinna dziękować, że sama chcę trochę ich wybrać. 

Opóźnił mi się odbiór mieszkania, miał być na początku sierpnia i przełożyli na początek września. Zabrakło komponentów do wind, ale podobno już są montowane (informacja z końcówki lipca). Został strażak i nadzór budowlany, w poniedziałek będę pisać maila, czy przewidywane jest jeszcze jakieś opóźnienie przed tymi dwoma odbiorami. Do końca września muszę się wynieść z aktualnie wynajmowanego, więc nie wiem, czy sobie urlopu nie przełożyć na początek października. 

Jestem naprawdę bardzo zmęczona. I ciągle 5 minut spóźniona. Dosłownie i w przenośni. Już dawno nie mówiłam sobie, że "to był dobry dzień". Szkoda, brakuje mi tego. 

Strzała!

4 komentarze:

  1. Uuu podziwiam Twoje siły witalne,tyle roboty! Ja w moim wieku już padam po 10h.. Byliśmy w Międzyzdrojach. Kocham to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za odbiór mieszkania. I zgadzam się, że praca umysłowa wyczerpuje bardziej. Pracowałam fizycznie na początku studiów,więc też mam porównanie. Miło, że się odezwałaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację z tą pracą fizyczną a umysłową. Ja teraz po 6 latach w korporacji wróciłam do pracy fizycznej i powiem Ci - niebo a ziemia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że sięmadz okazję spotykać się z ludźmi i dbasz o siebie. Każdemu należy się czas wolny :D wiem coś o opóźnienia h, bo sama mam opóźniony remont kuchni - męczy, ale masz szczecie, że nie musisz mieszkać w remontowym syfie :) odpoczywaj przed wielkimi zmianami!

    OdpowiedzUsuń