Ariana dla WS | Blogger | X X

05/11/2021

#57. Kupiłam. Update z życia

 Cześć!

Nawiązując do tytułu - ano oficjalnie kupiłam mieszkanie. Wpłaciłam właśnie przed momentem swój wkład własny, całe pieniądze, które udało mi się odłożyć w ciągu roku w ilości 17k i spooooro pieniędzy moich rodziców. 

Fuuuuuck, nie wierzę, że to się stało. Nie wierzę, że się NIE WYCOFAŁAM w połowie tego całego procesu. I pomyśleć, że zaczęło się od niezobowiązującej wymiany maili z przedstawicielką dewelopera i równie niezobowiązującego spotkania z doradcą kredytowym.

Cały ten proces właściwie trwa już od 4 miesięcy, ale gdybym się bardziej przyłożyła i mniej to wszystko rozkładała w czasie to pewnie byłoby szybciej. Bo trochę spowolnił to mój wyjazd do Holandii, trochę się bujałam z dokumentami do kredytu, bo a to nie miałam umowy, a to coś we wniosku było pokreślone i trzeba jeszcze raz wypełnić. No i na samą decyzję czekałam dosyć długo. Ale o tym wiedziałam, doradca uprzedził, że przez koronawirusa, urlopy, duże zainteresowanie kredytami (teraz nas wszystkich ugryzie to w dupę), będzie to trochę trwało. Plus jest taki, że zanim będę musiała płacić CAŁĄ ratę (na razie tylko odsetki przez 10 miesięcy, bo karencja) prawdopodobnie zdążę już się wyprowadzić z wynajmowanego, więc podwójne płacenie mi odejdzie. I tak to nadszarpnie mój budżet, z każdej wypłaty już nie będę mogła odkładać ~1000 zł, ale już mam ten wkład, więc trochę to się równoważy. 

Chaotyczny zlepek myśli, ja tak ciągle ostatnio przez to, ile się dzieje. 

Śmiałam się dwa dni temu, że jeszcze nie zaczęłam spłacać, a rata już idzie do góry. To taki śmiech przez łzy, ale liczyłam się z tym, że kwota tego kredytu pójdzie do góry. Nie liczyłam jednak, że aż tak szybko. No, ale może jak obniżą inflację, to zakupy będą mniej bolesne. 

Jestem przerażona. Jestem przerażona, że w ciągu tych 30 lat coś się stanie, powinie mi się noga i stracę to mieszkanie i dużą część dorobku moich rodziców. Plus jest taki, że w trójmieście i okolicach cały czas jest deficyt mieszkaniowy, więc będę mogła je sprzedać. No, ale jak je sprzedam, to co? Pójdę pod most? Znowu wrócę na znienawidzony przeze mnie wynajem? 

Zawsze jest opcja wyjazdu za granicę "za chlebem", ale jak głupi rząd zdecyduje o wyjściu z Unii, albo gorzej - wykopią nas z tej Unii? 

Brakuje mi tych czasów za dzieciaka, wszystko było prostsze, trzeba było tylko chodzić do szkoły i się uczyć. Zero odpowiedzialności, zero podejmowania ciężkich decyzji. Szkoda, że jako dziecko nie mogłam wiedzieć tego wszystkiego. Wtedy może by mi się tak nie śpieszyło do dorosłości.

Mówiąc o decyzjach. Moja praca doprowadza mnie do takiego stanu umysłu, że naprawdę mam ochotę przebić się włócznią. Albo kogoś. Nie chce mi się już nawet przytaczać frustrującej wymiany zdań, jaką miałam ostatnio ze swoim fascynująco niekompetentnym szefem, ale efekt jest taki, że piątek 12 listopada o 10 mam rozmowę z Panią manager brytyjskiej firmy Winning Moves (produkują gry planszowe - nie pytajcie, ja zawsze znajduje ciekawe branże, najpierw mundurki szkolne, potem chłodnice, teraz to). Jestem już po pierwszej selekcji, bo praca jest przez Agencję Pracy (już raz się tak zatrudniałam, nic strasznego).

I wiecie, moja obecna firma się za...łamie, jak odejdę, wszyscy to wiedzą, wiele osób mówi o tym głośno. Więc mam nadzieję, że uda mi się coś ugrać. Nie będę oczywiście grała va banque, bo za duże ryzyko, że wszystko stracę (gdyby nie ten kredyt, nie byłoby w ogóle tego tematu). Ale liczę, że w momencie, w którym powiem, że odchodzę, że od 1 stycznia mnie nie będzie, a nie ma szans, żeby wyszkolić kogoś do mojego poziomu w miesiąc, to zaoferują mi coś, albo zapytają, co by się musiało zadziać, żebym została. 

Jeśli dadzą mi to, czego chcę, czyli rozwój, kursy, szkolenia, innego managera (albo w innym dziale albo bezpośrednio naszego dyrektora, co pewnie też mnie ugryzie w dupę, ale wszystko lepsze niż ten typ), awans i podwyżkę, to zostanę. Zmiana nigdy nie jest łatwa i nawet by mi to przez myśl nie przeszło, gdyby nie wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy. 

Chciałabym się móc rozwijać w obrębie tej firmy. Ale ciężko pracowałam na swoją pozycję i nie pozwolę, żeby mi ją ktoś zabrał, żeby ją umniejszał, żeby mnie nie szanował i nie liczył się z moim zdaniem. 

No, nakręciłam się, teraz wracam do domowych obowiązków, bo o 5 rano jadę do Słupska na zajęcia.

Ile dziś zakażeń? 15 904. Halo, rektor Słupska? Kiedy zdalne? 

Strzała!

4 komentarze:

  1. Uuu jesteś optymistką licząc, że inflacja zmaleje i nie wzrośnie za Twojego życia.. co do pracy to powodzenia w negocjacjach, fajnie, że się cenisz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby jesteś tylko rok starsza, a czuje się jak jakiś dzieciak gdy czytam co u Ciebie. Ale gratuluje! Mam nadzieję, że uczciłaś należycie zakup mieszkania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję mieszkania! :) pamiętam jak ja przeprowadziłam się na swoje - spałam w zaniedbanym mieszkaniu, które przejęłam po dziadkach - bylam w stanie wyżyć za 20 zł tygodniowo, żeby pokazać że dam radę :D tak mnie na wspomnienia naszły. Ach te czasy, gdy najniższa krajowa to było 1200 zł i starczało 🤣 inflacja jest straszna, bo w cenie 4 bułek w 2015 r. kupuje się teraz 1. Życzę Ci spokojnego mieszkania na swoim! No i spoko sąsiadów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję Ci takiego dużego kroku, bo wiem, że w tych czasach każda taka decyzja wymaga odwagi. Rozumiem Twoje obawy i sama martwię się o naszą przyszłość jak tak dalej pójdzie ale nie za bardzo mamy na to wpływ. Ja nie staram nie martwić czymś na zapas tylko szukać rozwiązań jak już to się stanie. Narazie naciesz się tym, że jesteś młodą świeżo upieczoną właścicielką mieszkania, to duży sukces :D Trzymam kciuki za nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń