Ariana dla WS | Blogger | X X

26/01/2021

#30. Przeprowadzona! Czas wziąć życie za rogi

 Cześć!

Właśnie nadrobiłam zaległości w komentowaniu części blogów, które obserwuję. Czytałam wszystko na bieżąco, ale nie miałam za bardzo możliwości i czasu skomentowania, także zrobiłam to dzisiaj. 

Od soboty jestem oficjalnie przeprowadzona, niestety jeszcze nie wypakowana, zostały mi graty łazienkowe (kosmetyki i takie duperele) i dwie walizki ubrań. Czeka mnie dość intensywna druga połowa tygodnia, ponieważ w weekend aż trzy zaliczenia (nie żalę się!), także muszę spiąć d. i zabrać się za jakąś konkretną robotę. No i w końcu posprzątać po przeprowadzce, ale na to czas będzie dopiero w niedzielę.

Tak jak w tytule - czas wziąć życie za rogi. W nowym mieszkaniu są lustra, w których dokładnie obejrzałam mankamenty swojej sylwetki. I szczerze powiem - smutno mi się zrobiło, że doprowadziłam się do tego stanu. Ja sama, bo przecież nikt inny. Dlatego bez względu na przeciwności losu (czyli nieprzebrane morze mojego lenistwa) zabieram się za siebie i swoje życie. W tym tygodniu doprowadzam studia do porządku i powoli wdrażam się w ćwiczenia i gotowanie obiadów (koniec z garmażerką). Poznałam już trochę swoje ciało "na diecie" i żeby nie rzucić się za tydzień na pięć batonów, paczkę chipsów i jeszcze inne tego typu cuda, dziś z premedytacją kupiłam opakowanie ciastek. Najpierw pomyślałam o czterech ciastkach dziennie, po jednym do każdego posiłku, ale mam nadzieję, że uda mi się wytrwać najpierw na dwóch, potem na jednym, potem całkowicie odstawić słodycze. Nie wiem, czy to dobra metoda, ale pamiętam, jak autentycznie potrafiłam zjadać pięć batonów z rzędu po trzecim czy czwartym tygodniu diety. 

Znów będę liczyć kalorie, ale tak jak to było wcześniej - bardziej po to, żeby pilnować odpowiedniej ilości przyjmowanego paliwa, bo moim największym problemem jest druga połowa dnia i fakt, że po pracy chce mi się słodkiego - nad tym muszę popracować. 

Moje nowe mieszkanie? Nie jest idealne, co było do przewidzenia, ale mam (a przynajmniej tak mi się wydaje) to, czego najbardziej chciałam - święty spokój. Nie budzi mnie w środku nocy dźwięk przestawianych mebli czy ciężkich przedmiotów spadających z impetem na podłogę, ani też mikser o 6:50. 

Mam za to duży salon, który zabiegami aranżacyjnymi podzieliliśmy na strefę home, z sofą, fotelem, stoliczkiem do kawy i miejscem, gdzie docelowo będzie stał telewizor, i strefę office - z moim (nowiuśkim prosto ze szwedzkiego meblarskiego) biurkiem, laptopami, dodatkowym monitorem. Mam wreszcie swoje miejsce do pracy, które nikomu nie przeszkadza i w którym nikt mi nie przeszkadza. 

A teraz zabieram się za ekonomię, bo to zaliczenie będzie mnie kosztowało sporo, a stawka jest wysoka, ponieważ jak głosi plotka wykładowca ma przepisywać oceny od ćwiczeniowca (dzięki czemu egzamin z części wykładowej technicznie się nie odbędzie).

Trzymajcie za mnie kciuki!

Strzała! 

4 komentarze:

  1. Kciuki trzymam mocno, bo obserwując swoją córkę w czasie egzaminów i zaliczeń (dzisiaj miała ustny online z terminologii architektury), to widzę też i Ciebie, bo emocje pewnie macie mocno zbliżone :)) Najważniejsze, że przeprowadzka za Tobą, a rozpakowywanie nie ucieknie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że trzymamy kciuki! :) Dobrze, że nareszcie udało Ci się przenieść na swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, jeszcze nie na swoim - nadal wynajmuje tylko od kogoś innego i w innym miejscu :)

      Usuń
  3. Trzymam kciuki za te egzaminy, mam nadzieję, że wszystko poszło Ci tak jak tego zdałaś.

    OdpowiedzUsuń