Ariana dla WS | Blogger | X X

01/02/2021

#31. A w d. z tym wszystkim

 Cześć!

No dobra, krótko mówiąc - jest tak sobie. Jest ogólnie nawet trochę gorzej niż tak sobie. Dziś 1 lutego, wypadałoby podsumować, co się działo ostatnio no i dwa słowa o tym, dlaczego jest gorzej niż tak sobie. 

Styczeń upłynął mi pod znakiem przeprowadzki i zaliczeń. Ale myślałam sobie: dobra, zepnę się, zrobię maraton siedzenia przed kompem od 8 do 22 i jakoś to będzie, pozaliczam i wolne. Koniec. Odpocznę. Jeden weekend, trzy zaliczenia i fajrant. 

Tutaj  pisałam o tym, że muszę dobrze napisać kolokwium z ekonomii, bo plotka głosi, że zamiast egzaminu wykładowca przepisze te oceny. I pod koniec ubiegłego tygodnia okazało się, że wcale tych ocen nie przepisze, MAŁO TEGO, egzamin się odbędzie, MAŁO TEGO odbędzie się w formie stacjonarnej na uczelni. 

Ktoś może zapytać: hej no, ale dlaczego? Przecież pandemia, zakaz zgromadzeń, nauczanie zdalne. Otóż już śpieszę z wyjaśnieniem: dlaczego.

Pan doktor chyba naprawdę nie chciał dla nas źle, ale wśród 35 osób na moim roku jest jedna, która postanowiła donieść do najwyższych władz uczelni (mogę się tylko domyślać na co, ludzie u mnie mają swoje za uszami) na nas wszystkich, na całą grupę i w związku z powyższym, mamy prz@%@#)$e. Z tego co starosta dowiedział się od naszej opiekun roku, podobno cudem uniknęliśmy egzaminu ustnego w obecności specjalnej komisji. Więc ma być test. 

Wiecie, o ile jestem naprawdę wściekła, że ktoś zrobił coś takiego i udupił nas wszystkich, o tyle winnych temu jest kilka osób na roku. Niestety, ale gdyby ktoś nie próbował wszystkich prac kupować od kogoś z zewnątrz, to być może nie bylibyśmy teraz w tym miejscu, w którym jesteśmy. 

Z rzeczy bardziej przyziemnych: oczywiście nie zaczęłam ćwiczyć, bo przez cały tydzień wstawałam od kompa po 22:00. Tym razem moim priorytetem były studia, a nie utrata wagi. Studia zawsze będą moim priorytetem tak właściwie. 

Pierwszy tydzień lutego miał być już taki luźny, więcej czasu dla siebie, więcej spokoju. A tym czasem czeka mnie kolejny maraton. Będzie o tyle trudniej, że dwa z trzech przedmiotów, które zaliczałam teraz nawet mnie interesowały i trochę wiedziałam z przeszłości. A co do ekonomii to leżę. Jak przygotowywałam się do kolokwium to wiedziałam, jak liczyć zadania (bo miałam wzory), ale nie miałam pojęcia CO TAKIEGO W OGÓLE LICZĘ.

Żeby było jasne - ja od początku liczyłam, że może być ten egzamin. Natomiast liczyłam, że będzie w wersji on-line, tym samym będzie "trochę łatwiej" (niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie ściągał jak miał sposobność). Ale wyszło tak, jak wyszło. Co poradzić.

Zrobiłam sobie więc pół niedzieli wolnej, żeby zrobić zakupy, posprzątać mieszkanie, trochę się ogarnąć (wierzcie mi, lub nie, ale przez trzy tygodnie nie miałam czasu ogolić nóg...). Wypiłam jedno piwo, nawet nie miałam siły wypić drugiego, i o 22 byłam już w łóżku. Mimo budzika o 7 wstałam o 8, bo wiedziałam, że przez następny tydzień nie będę miała tego luksusu.

Jestem zmęczona. 

3 komentarze:

  1. Trzymam kciuki za egzamin! Sytuacja faktycznie nieciekawa, ale dobrze, że stanęło "tylko" na teście stacjonarnym. Nie wiem jak to wygląda u Ciebie, ale u mnie egzaminy ustne w większości przypadków kończą się porażką. Stres mnie zżera, od co ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że to taki specyficzny okres. Zima też nie dodaje energii, ale będzie lepiej. A egzaminy zawsze sterują. Zdasz to i będzie z głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję, co za debile z tych niektórych studentów. Dasz radę, mówi się trudno

    OdpowiedzUsuń